By
Yuu Mio
|
20:26
|
Wszystko zaczęło się rozmywać, zmieniać, spływać...
Kap... kap...
Woda. Woda.
W
O
D
A
Kap... Kap..
Chyba... Chlup. Nie chcesz... Chlup. Utonąć... CHLUP.
Poczułam jak woda nie otacza, wdziera mi się do nozdrzy, gardła.
Absolutne zimno. Dreszcze. Ból. Złość.
Poczułam jak mnie ktoś łapie za rękę. Też był zimny.
Po chwili stałam obok Wampira i Różowej... cała mokra. Odkaszlnęłam wodę zalegającą we mnie, przy ostatnim kichnięciu użyłam swojej mocy i sprawiłam, że cała woda poleciała wraz z podmuchem wiatru na różową. Dopilnowałam by na Wampira nie spadła kropelka, jedynie podmuch wiatru zmierzwił jego czuprynę. Byłam sucha, z trochę napuszoną fryzurą a Różowa... Mokra i wściekła, chyba trochę zaskoczona. Nim ochłonęła i zdążyła zareagować rzuciłam do Wampira "Przepraszam, dziękuję" i się ulotniłam..
Dosłownie.
Jednym susem wzbiłam się w powietrze.
Jak najdalej od niej.
Wleciałam w chmurę. Szare kłęby pary wodnej muskały moją skórę a krople osadzały się na niej. Co z tego że na powrót byłam mokra? Przynajmniej byłam w swoim żywiole i z daleka od tej akademii.
Od wodnego nauczyciela, tej demonicy... Założę się że jest z tego samego gatunku co On... Prychnęłam na to wspomnienie, na tą historię.
Ukryta w chmurze przeniosłam się na drugi koniec akademii i przysiadłam na dachu.
To będzie intensywny rok...
Przeszedł mnie silny dreszcz i wspomnienie rozpływającego się świata. Wprawiłam powietrze w ruch by pozbyć się tego wspomnienia.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a ja wciąż nie wiedziałam gdzie powinnam się udać.
Wypatrzyłam jakieś boczne wejście. Drzwi z wielkim trudem się poruszyły ale udało mi się dostać do środka. Ciężki zatęchły zapach korytarzy nie był najprzyjemniejszą wonią. W półmroku dotarłam do kolejnych drzwi. Wyszłam w jakiejś pracowni. Na regałach stały różne preparaty, zwierzęce, roślinne, ludzkie i chyba z wielu innych stworzeń. Podeszłam do jednego z nich - kawałek skamieniałego węża. Według podpisu jeden z węży wijących się na głowie Medussy.. Obok w słoju pływał język syreny.
Fascynujące okazy. Chciałabym móc spędzić tu więcej czasu ale wpierw byłoby dobrze znaleźć swój pokój. Wyszłam z pomieszczenia zamykając dokładnie drzwi i już oświetlonym korytarzem wróciłam do miejsca gdzie wszystko się zaczęło.
Na całe szczęście nikogo nie było przed sekretariatem.
Oj bogowie! Żeby chociaż sekretarka nie miała z wodą nic wspólnego!
Kap... kap...
Woda. Woda.
W
O
D
A
Kap... Kap..
Chyba... Chlup. Nie chcesz... Chlup. Utonąć... CHLUP.
Poczułam jak woda nie otacza, wdziera mi się do nozdrzy, gardła.
Absolutne zimno. Dreszcze. Ból. Złość.
Poczułam jak mnie ktoś łapie za rękę. Też był zimny.
Po chwili stałam obok Wampira i Różowej... cała mokra. Odkaszlnęłam wodę zalegającą we mnie, przy ostatnim kichnięciu użyłam swojej mocy i sprawiłam, że cała woda poleciała wraz z podmuchem wiatru na różową. Dopilnowałam by na Wampira nie spadła kropelka, jedynie podmuch wiatru zmierzwił jego czuprynę. Byłam sucha, z trochę napuszoną fryzurą a Różowa... Mokra i wściekła, chyba trochę zaskoczona. Nim ochłonęła i zdążyła zareagować rzuciłam do Wampira "Przepraszam, dziękuję" i się ulotniłam..
Dosłownie.
Jednym susem wzbiłam się w powietrze.
Jak najdalej od niej.
Wleciałam w chmurę. Szare kłęby pary wodnej muskały moją skórę a krople osadzały się na niej. Co z tego że na powrót byłam mokra? Przynajmniej byłam w swoim żywiole i z daleka od tej akademii.
Od wodnego nauczyciela, tej demonicy... Założę się że jest z tego samego gatunku co On... Prychnęłam na to wspomnienie, na tą historię.
Ukryta w chmurze przeniosłam się na drugi koniec akademii i przysiadłam na dachu.
To będzie intensywny rok...
Przeszedł mnie silny dreszcz i wspomnienie rozpływającego się świata. Wprawiłam powietrze w ruch by pozbyć się tego wspomnienia.
Słońce chyliło się ku zachodowi, a ja wciąż nie wiedziałam gdzie powinnam się udać.
Wypatrzyłam jakieś boczne wejście. Drzwi z wielkim trudem się poruszyły ale udało mi się dostać do środka. Ciężki zatęchły zapach korytarzy nie był najprzyjemniejszą wonią. W półmroku dotarłam do kolejnych drzwi. Wyszłam w jakiejś pracowni. Na regałach stały różne preparaty, zwierzęce, roślinne, ludzkie i chyba z wielu innych stworzeń. Podeszłam do jednego z nich - kawałek skamieniałego węża. Według podpisu jeden z węży wijących się na głowie Medussy.. Obok w słoju pływał język syreny.
Fascynujące okazy. Chciałabym móc spędzić tu więcej czasu ale wpierw byłoby dobrze znaleźć swój pokój. Wyszłam z pomieszczenia zamykając dokładnie drzwi i już oświetlonym korytarzem wróciłam do miejsca gdzie wszystko się zaczęło.
Na całe szczęście nikogo nie było przed sekretariatem.
Oj bogowie! Żeby chociaż sekretarka nie miała z wodą nic wspólnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz