Lato. Okres w którym ilość schodzących do podziemi dusz wyjątkowo się zmniejsza. Przyjemna pogoda, słońce, to sprawia, że humanoidom "chce się żyć" i ograniczają potok eteryczny do naturalnych zgonów. Nie sądził, że nauka i przebywanie wśród żywych coś mu pomoże w jego odwiecznej pracy jako strażnik podziemi, ale najwidoczniej były tego efekty. Łatwiej było mu zrozumieć nowoczesne dialekty ludzi i mniej warczeć na nich by przestali gadać jak szaleni. Przesunął swoją wielką łapą po szarej ziemi, wszechobecny popiół sprawiał, że wyglądał jak cień na ścianie. Uniósł swoje pyski i zerknął na bramę podziemi. Niedługo kończy się jego straż, na rozkaz swojego pana wraca do akademii. Nie chciał wracać, nie chciał zostawiać swojego miejsca bez opieki. Ale nigdy się nie sprzeciwi woli Hadesa. Tym razem był lepiej przygotowany na podróż, w jednym z pysków trzymał plecak z ubraniami, suszonym mięsem i pośrednim notesem do zajęć, w drugim - obrożę, która miała mu pomóc z porozumiewaniem się oraz zmianą kształtu na bardziej... Kompaktową. Zacisnął mocniej zęby, na każdej z głów i ruszył w stronę bramy, Erynie nastawiły ją by mógł dostać się do akademii łatwiej, niż przez rzeki Hadesu. Będąc przy bramie odwrócił się na chwilę w stronę nawiedzonego tronu, jego pan uniósł dłoń by życzyć mu spokojnej podróży. Kerberos ukłonił się i zniknął w mętnej otchłani portalu.
Wyrzuciło go niemalże pod samą bramą akademii. Gdyby nie jego refleks, wytrenowany w podziemiach na łapaniu zręcznych, chcących zbiec dusz, wpadłby na mur wszystkimi trzema głowami. Otrząsnął się w iście zwierzęcym geście prychając pod nosami. Erynie zawsze lubiły komplikować mu życie, ich sztuczki, ich "psikusy"... Nie przepadał za nimi ani trochę, choć miały swój udział w istnieniu świata. Gdy otrząsnął się już całkiem z efektów przeprawy zaczął węszyć w powietrzu i zbliżać się do głównego wejścia akademii. Teraz tylko znaleźć kogoś chętnego w zabawę z zakładaniem obroży na jego szyi. Uniósł środkową głowę by rzucić spojrzenie swoich ciemnych, psich oczu wpierw na bladoskórego samca, a potem na wianuszek drobniejszych, kobiecych postaci. Uśmiechnął się paskudnie i zaczął się powoli zbliżać, łatwo było spłoszyć drobne humanoidalne postacie, które tak cudnie potrafiły krzyczeć gdy chwytał je za rdzenie ich istnień własnymi zębami.
Wyrzuciło go niemalże pod samą bramą akademii. Gdyby nie jego refleks, wytrenowany w podziemiach na łapaniu zręcznych, chcących zbiec dusz, wpadłby na mur wszystkimi trzema głowami. Otrząsnął się w iście zwierzęcym geście prychając pod nosami. Erynie zawsze lubiły komplikować mu życie, ich sztuczki, ich "psikusy"... Nie przepadał za nimi ani trochę, choć miały swój udział w istnieniu świata. Gdy otrząsnął się już całkiem z efektów przeprawy zaczął węszyć w powietrzu i zbliżać się do głównego wejścia akademii. Teraz tylko znaleźć kogoś chętnego w zabawę z zakładaniem obroży na jego szyi. Uniósł środkową głowę by rzucić spojrzenie swoich ciemnych, psich oczu wpierw na bladoskórego samca, a potem na wianuszek drobniejszych, kobiecych postaci. Uśmiechnął się paskudnie i zaczął się powoli zbliżać, łatwo było spłoszyć drobne humanoidalne postacie, które tak cudnie potrafiły krzyczeć gdy chwytał je za rdzenie ich istnień własnymi zębami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz