Przechyliłem lekko głowę na bok patrząc na
chłopaka, jak się wita z meduzą.
- Billy.. Przyjemnie się wymawia! W wodzie same imiona z 'veen' na końcu, zero oryginalności w nazwach. Za to oryginalność w ekosystemie pierwsza klasa. - Uśmiech wpłynął na moją twarz nie pierwszy i nie ostatni raz. Polubiłem uśmiechanie się, nawet jeśli policzki czasami przez to bolały, ale dlaczego? Nie mam pojęcia. Billy nie wyglądał jakby się obawiał kontaktu z meduzą, to był dla mnie wyjątkowo miły widok. Meduza też uznała to za miłe doświadczenie, bo zaczęła jakby się radośnie kołysać na boki będąc wciąż uczepiona mojej dłoni. Gdy wspomniałem o medycznym punkcie uczeń widocznie się poczuł zagrożony, aż tak tam strasznie? Rekin podaje dziwne lampki grzewcze by wysuszyć łuski sprawdzając odporność na ciepło? Brr... Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.
- Jeżeli nie masz ochoty tam płyn.. - Ugryzłem się lekko w język i poprawiłem - ..iść nie będę naciskał. - W końcu zaczynam panować nad tym co mówię! Uśmiechnąłem się chcąc uspokoić Billiego po czym spojrzałem na meduzę, która dalej podekscytowana się kołysała.
- Rozumiem, że nie wszystkie miejsca czy osoby tutaj są.. przyjemne w opłynięciu.. - Jednak nie panuję nad tym co mówię!
- ..ale tutejsza medyczka nie jest chyba taka straszna.. - W głowie pojawiła mi się znów wizja rekina z lampami. Potrząsnąłem głową chcąc się pozbyć obrazu z głowy, meduza też potrząsnęła swoją mezogleą. Nic z tego, ten obraz będzie mnie prześladował do końca mych kropli. Przyszła mi na myśl inna możliwość, ale może najpierw..
- Zejdziemy ze środka korytarza? Jeszcze i w nas ktoś wpłynie. - Zaśmiałem się na myśl o meduzie, która chciała by się przywitać z kolejną osobą. Chciałaby wszystkich dotknąć parzydełkiem. Lekko uniosłem dłoń muskając meduzę i jak gdyby ocknąłem się w myślach.
- Właściwie, nie pomyślałem, śpieszysz się może gdzieś? Jeśli tak, to wybacz, nie będę Cię dłużej zatrzymywał. Jeśli nie to.. - Wyprostowałem się i rozejrzałem po korytarzu szukając jednocześnie jakiegoś drogowskazu, tabliczki chociażby w którą stronę są drzwi wejściowe do tego wielkiego budynku. Czasami z orientacją w tym miejscu było gorzej niż w labiryncie wodorostów. Wspaniałe miejsce, ale rośliny tak wysoko pięły w wodzie, że absowodnie nic nie było widać.
- Może przyłączył byś się i pomógł nam się wydostać z budynku? Spadł wreszcie śnieg i obiecałem cnidarii go pokazać zanim na dobre rozpocznie się dzień. - Jak na zawołanie, od słowa 'śnieg' meduza zaczęła pływać wkoło siebie. Bardzo chciałem jej pokazać nowe zjawiska, ale też miałem swój ukryty powód dla którego chciałem by Billy poszedł z nami. Skoro obawiał się jamy rekina - nic dziwnego chłopcze! - to może nauczyłbym go czegoś, co pozwoliłoby mu się samemu uzdrawiać..
- Billy.. Przyjemnie się wymawia! W wodzie same imiona z 'veen' na końcu, zero oryginalności w nazwach. Za to oryginalność w ekosystemie pierwsza klasa. - Uśmiech wpłynął na moją twarz nie pierwszy i nie ostatni raz. Polubiłem uśmiechanie się, nawet jeśli policzki czasami przez to bolały, ale dlaczego? Nie mam pojęcia. Billy nie wyglądał jakby się obawiał kontaktu z meduzą, to był dla mnie wyjątkowo miły widok. Meduza też uznała to za miłe doświadczenie, bo zaczęła jakby się radośnie kołysać na boki będąc wciąż uczepiona mojej dłoni. Gdy wspomniałem o medycznym punkcie uczeń widocznie się poczuł zagrożony, aż tak tam strasznie? Rekin podaje dziwne lampki grzewcze by wysuszyć łuski sprawdzając odporność na ciepło? Brr... Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.
- Jeżeli nie masz ochoty tam płyn.. - Ugryzłem się lekko w język i poprawiłem - ..iść nie będę naciskał. - W końcu zaczynam panować nad tym co mówię! Uśmiechnąłem się chcąc uspokoić Billiego po czym spojrzałem na meduzę, która dalej podekscytowana się kołysała.
- Rozumiem, że nie wszystkie miejsca czy osoby tutaj są.. przyjemne w opłynięciu.. - Jednak nie panuję nad tym co mówię!
- ..ale tutejsza medyczka nie jest chyba taka straszna.. - W głowie pojawiła mi się znów wizja rekina z lampami. Potrząsnąłem głową chcąc się pozbyć obrazu z głowy, meduza też potrząsnęła swoją mezogleą. Nic z tego, ten obraz będzie mnie prześladował do końca mych kropli. Przyszła mi na myśl inna możliwość, ale może najpierw..
- Zejdziemy ze środka korytarza? Jeszcze i w nas ktoś wpłynie. - Zaśmiałem się na myśl o meduzie, która chciała by się przywitać z kolejną osobą. Chciałaby wszystkich dotknąć parzydełkiem. Lekko uniosłem dłoń muskając meduzę i jak gdyby ocknąłem się w myślach.
- Właściwie, nie pomyślałem, śpieszysz się może gdzieś? Jeśli tak, to wybacz, nie będę Cię dłużej zatrzymywał. Jeśli nie to.. - Wyprostowałem się i rozejrzałem po korytarzu szukając jednocześnie jakiegoś drogowskazu, tabliczki chociażby w którą stronę są drzwi wejściowe do tego wielkiego budynku. Czasami z orientacją w tym miejscu było gorzej niż w labiryncie wodorostów. Wspaniałe miejsce, ale rośliny tak wysoko pięły w wodzie, że absowodnie nic nie było widać.
- Może przyłączył byś się i pomógł nam się wydostać z budynku? Spadł wreszcie śnieg i obiecałem cnidarii go pokazać zanim na dobre rozpocznie się dzień. - Jak na zawołanie, od słowa 'śnieg' meduza zaczęła pływać wkoło siebie. Bardzo chciałem jej pokazać nowe zjawiska, ale też miałem swój ukryty powód dla którego chciałem by Billy poszedł z nami. Skoro obawiał się jamy rekina - nic dziwnego chłopcze! - to może nauczyłbym go czegoś, co pozwoliłoby mu się samemu uzdrawiać..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz