Był nauczycielem. Wszystko jasne. To wciąż było przyjemne, dawno nikt dla niego nie był uprzejmy...szkoda jednak, że to nauczyciel a nie ktoś z uczniów. Miałby więcej satysfakcji. Jak bardzo chamsko to brzmi? Pewnie bardzo, bardzo. Powinni go spalić na stosie za takie myślenie. Aż ścisnęło go w piersi.
Kłócenie się z swoim wewnętrznym głosem także, był u Billy'ego normą. Często kiedy nie potrafił zasnąć, zaczął rozmyślać nad sobą i kiedy tak myślał praktycznie zawsze dochodził do stwierdzenia, iż jak na anioła to straszna z niego paskuda. Zgadzał się sam z sobą. Czy próbował coś zmienić? Czuł się źle z tym faktem? Nie. Wzruszał tylko ramionami, machnął tylko ręką i trwał w tym cały czas.
Zmiany są okropne. Często niszczą to co przez tyle lat się tworzyło i upiększało. Takie miał zdanie. Nie lubił zmian. Utrata Tori i skrzydeł także było dla niego zmianą. Zmianą, na którą nie miał właściwie wpływu, z którą na dodatek musiał się pogodzić bo innego wyjścia nie miał. Został wysłany tutaj. Uciekał od innych jak najdalej, nie chcąc pokazać swoich słabości, chcąc mieć czystą kartę. Nie reagować na nic, nie angażować się praktycznie w nic. Tylko iść jedną, prostą drogą, najprostszą, nie skręcając w żadnym innym kierunku. Po prostu brnął przed siebie...a teraz na jego drodze pojawił się ten jakże miły nauczyciel o bardzo ładnym kolorze włosów.
Pretensji do niego nie miał, nawet poczuł, że kategorycznie nie chce ukąsić tego miłego olbrzyma swoim jadem, właściwie nawet nie wypada.
Mimo wszystko nie pozwalał wypłynąć słowom z swoich ust. Kiwał głową, mruczał cicho. Podał mu rękę, podał nawet temu uroczemu stworzonku. Zachwycające był ten wodny stworek. Meduza stworzona z wody. Mężczyzna musiał w takim razie musiał być związany z wodą.
Urocze zdaniem chłopaka była ich mała relacja. Aż sam w owym momencie zechciał mieć podobną umiejętność. Nie czułby się może taki samotny.
- Billy Alba - przedstawił się cicho i szybko dodał też - miło mi....
Czuł się już bezpieczny, lecz mimo wszystko kończyny jak i jego głos wciąż trwały w panice, która w jego umyśle minęła już z dobrą minutę temu.
- Lazaretu? - spojrzał na mężczyznę zdziwiony. Zauważył wcześniej, iż nauczyciel stosuje specyficzne, nie znane mu dotąd słowa. Czyżby był to ojczysty język nauczyciela? Bardzo możliwe. Szkoda tylko, że Billy nie miał zielonego pojęcia na owy temat a co najważniejsze...co to do cholery Lazaret. Dla chłopaka brzmiało to jak jakaś podejrzana nazwa mieścinki. Jednak jeśli dokładnie przeanalizuje się całe zdanie, szybko można było się zorientować, iż chodzi o...kurde...pokój piguły? O nie. Nienawidził tam chodzić, był to jeden z jego nielubianych pomieszczeń w tej szkole.
- Że...d-do pielęgniarki? - zaśmiał się nerwowo - to tylko krew z nosa...d-dziękuję za troskę...c-czy coś...ale naprawdę...n-nie...ugh...t-trzeba? C-czuję się...świetnie...
Kłócenie się z swoim wewnętrznym głosem także, był u Billy'ego normą. Często kiedy nie potrafił zasnąć, zaczął rozmyślać nad sobą i kiedy tak myślał praktycznie zawsze dochodził do stwierdzenia, iż jak na anioła to straszna z niego paskuda. Zgadzał się sam z sobą. Czy próbował coś zmienić? Czuł się źle z tym faktem? Nie. Wzruszał tylko ramionami, machnął tylko ręką i trwał w tym cały czas.
Zmiany są okropne. Często niszczą to co przez tyle lat się tworzyło i upiększało. Takie miał zdanie. Nie lubił zmian. Utrata Tori i skrzydeł także było dla niego zmianą. Zmianą, na którą nie miał właściwie wpływu, z którą na dodatek musiał się pogodzić bo innego wyjścia nie miał. Został wysłany tutaj. Uciekał od innych jak najdalej, nie chcąc pokazać swoich słabości, chcąc mieć czystą kartę. Nie reagować na nic, nie angażować się praktycznie w nic. Tylko iść jedną, prostą drogą, najprostszą, nie skręcając w żadnym innym kierunku. Po prostu brnął przed siebie...a teraz na jego drodze pojawił się ten jakże miły nauczyciel o bardzo ładnym kolorze włosów.
Pretensji do niego nie miał, nawet poczuł, że kategorycznie nie chce ukąsić tego miłego olbrzyma swoim jadem, właściwie nawet nie wypada.
Mimo wszystko nie pozwalał wypłynąć słowom z swoich ust. Kiwał głową, mruczał cicho. Podał mu rękę, podał nawet temu uroczemu stworzonku. Zachwycające był ten wodny stworek. Meduza stworzona z wody. Mężczyzna musiał w takim razie musiał być związany z wodą.
Urocze zdaniem chłopaka była ich mała relacja. Aż sam w owym momencie zechciał mieć podobną umiejętność. Nie czułby się może taki samotny.
- Billy Alba - przedstawił się cicho i szybko dodał też - miło mi....
Czuł się już bezpieczny, lecz mimo wszystko kończyny jak i jego głos wciąż trwały w panice, która w jego umyśle minęła już z dobrą minutę temu.
- Lazaretu? - spojrzał na mężczyznę zdziwiony. Zauważył wcześniej, iż nauczyciel stosuje specyficzne, nie znane mu dotąd słowa. Czyżby był to ojczysty język nauczyciela? Bardzo możliwe. Szkoda tylko, że Billy nie miał zielonego pojęcia na owy temat a co najważniejsze...co to do cholery Lazaret. Dla chłopaka brzmiało to jak jakaś podejrzana nazwa mieścinki. Jednak jeśli dokładnie przeanalizuje się całe zdanie, szybko można było się zorientować, iż chodzi o...kurde...pokój piguły? O nie. Nienawidził tam chodzić, był to jeden z jego nielubianych pomieszczeń w tej szkole.
- Że...d-do pielęgniarki? - zaśmiał się nerwowo - to tylko krew z nosa...d-dziękuję za troskę...c-czy coś...ale naprawdę...n-nie...ugh...t-trzeba? C-czuję się...świetnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz