Trochę mocniej zacisnął palce na kieliszku, kiedy dziewczyna gwałtownie odwróciła się w jego stronę. Zaczął się zastanawiać, co on w ogóle robi na tym mostku, dlaczego po prostu nie pójdzie dalej, omijając nieznajomą bez zwrócenia na nią większej uwagi i najzwyczajniej w świecie kontynuuje oglądania, a w pewnym stopniu nawet podziwiania ogrodu. Jego nogi jednak chyba dogadały się z jego okiem i nie za bardzo chciały współpracować albo po prostu spodobało im się stanie na mostku. Zaczął się zastanawiać, czy to w ogóle dobry pomysł, żeby tak stać i zerkać na dziewczynę.
Doszedł też do wniosku, że musi wyglądać wyjątkowo idiotycznie i w pewnym sensie zapewne rzeczywiście pizdowato.
Jego wzrok znów na chwilę powędrował w stronę dziewczyny, kiedy usłyszał jej donośniejszy oddech. Ostatnie resztki rozsądku, zdrowego myślenia lub cholera wie czego jeszcze próbowały nim szarpnąć i namówić do ulotnienia się, ale jemu najwyraźniej niezbyt się spieszyło. Tym bardziej, że wszystkie jego mięśnie w mniejszym lub większym stopniu się spięły, kiedy zobaczył kątem oka, że dziewczyna zaczyna zmierzać w jego stronę. Jego myśli i nadzieje toczyły ze sobą prawdziwą wojnę, podzielone na obóz liczący na to, że dziewczyna podchodzi do niego oraz na to, że ominie go i sobie pójdzie. Chłopak w zasadzie sam nie był pewien, czy jest gotowy na tę małą konfrontację z blondynką – miał do czynienia z najróżniejszymi morskimi stworami, przedziwnymi hybrydami, rzezimieszkami, a nawet z Roweną, ale nigdy nie stresował się tak bardzo na wizję porozmawiania z kimś.
Jej radosny głos bardzo szybko opustoszył pole bitwy w jego umyśle. Był... bardzo wyjątkowy. James sam nie wiedział, co takiego było w jego brzmieniu, ale zawarta w nim delikatność miała w sobie coś, czego chłopak jeszcze wcześniej nie słyszał. Nawet to drobne drżenie nie przeszkadzało, a wręcz dodawało całokształtowi jej głosu swego rodzaju, specyficznego uroku.
Dostrzegł kątem oka, że dziewczyna merda ogonkiem, ale nie spojrzał na niego, dochodząc do wniosku, że byłoby to wyjątkowo nieodpowiednie. Zwrócił za to wzrok nieco wyżej. Na jej delikatne rysy twarzy otulonej jasnymi kosmykami, na jej błękitne tęczówki, które zdawały się skrywać w sobie jakąś tajemniczą głębię. Zerknął też na jej nieco pobłyskujące od błyszczyka wargi wygięte w lekki uśmiech. Dopiero po chwili, przyglądając się, jak dziewczyna się uchyla, a potem znowu prostuje, zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna jest o kilka centymetrów niższa od niego, a spotykał takie osoby raczej rzadko.
– Cześć – wydusił dość cicho, nieco świadomiej patrząc na jej twarz. Gwiazdy w jego oku znów błysnęły nieco mocniej, gdy uczennica się przedstawiła. Miał wrażenie, że, choćby się postarał, nie zapomni tego imienia. – Nazywam się James – odpowiedział na jej krótkie pytanie, a na jego bladej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, zdecydowanie bardziej zauważalny niż większość tych, które witały na jego ustach. Szczerze mówiąc, uznał ton jej głosu, którym zadała pytanie, za całkiem uroczy, a trzeba przyznać, że rzadko kiedy coś tak nazywał. Być może po prostu nie miał zbyt często ku temu okazji. – Umm... Ja... Cóż... – wymamrotał, znów spuszczając wzrok na taflę wina w trzymanym przez siebie kieliszku, który chyba tylko cudem nie wylądował jeszcze na mostku. Co robił? Przecież on sam nie miał bladego pojęcia, co tam robił... – Przyszedłem na bal, ale nie stało się nic ciekawego, nie spotkałem też zbytnio nikogo ujmującego – w zasadzie chyba mógłby dodać, że "do teraz", ale nawet się nad tą opcją nie zastanawiał, bo jego zdaniem byłaby wyjątkowo nie na miejscu. Podniósł na nią wzrok, znów przyglądając się odcieniowi jej tęczówek. – Zresztą nie ma tam żadnego mojego znajomego – dodał jeszcze, a w zasadzie samo mu się wyrwało. – Więc postanowiłem zwiedzić ogrody. Jestem w akademii dopiero od kilku dni i w zasadzie jeszcze mnie tu nie było, a muszę przyznać, że jest tu bardzo ciekawie – trochę nieświadomie poszerzył uśmiech, jedynie kątem oka przyglądając się otaczającym ich roślinom. – A ty? Dlaczego nie jesteś na balu? O ile wolno mi wiedzieć – z jego ust uciekł krótki, nieco nerwowy śmiech, gdy tylko zdał sobie sprawę z tego, że mogło to być dość nachalne pytanie. Było to dość ciekawe, bo zazwyczaj bycie natrętnym niezbyt mu przeszkadzało.
Białowłosy uniósł do warg kieliszek i upił z niego dość spory łyk alkoholu, czekając na odpowiedź ze strony Fausty, nieważne jaka ta odpowiedź miała by być, nawet, gdyby miał się nasłuchać jakichś uwag na temat tego, że to nie jego sprawa albo gdyby miał usłyszeć tylko kilka drobnych słówek, mniej lub bardziej zgrabnie zlepionych w zdanie. James przełknął całkiem sporą ilość wina, starając się zrobić to możliwie jak najciszej, jakby nie chciał wystraszyć dziewczyny, choć muzyka z balu i tak dość skutecznie zagłuszyła ten dźwięk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz