Zaśmiał się radośnie, widząc reakcję Fausty, wciąż nie mogąc nadziwić się faktem jak bardzo jego młoda siostra delikatna i nieśmiała była w tematach partnerskich; jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś (poza dziećmi) krzywił się na wyobrażenie całowania, a już tym bardziej seksu - przecież było to zbyt przyjemne, żeby się przed tym wzbraniać.
Mimo wszystko NamGi cieszył się, że Fausta nie rzuca się w ramiona byle komu; wolał, żeby póki co była sama, niż z jakimś napalonym frajerem, który najprawdopodobniej wykorzystałby ją, a później rzucił. Liczył, że przez jej zwłokę, trafi na kogoś, kto faktycznie doceniłby jej delikatność i nie pozwolił jej skrzywdzić.
Tak czy inaczej, Dong dalej był jej starszym bratem i nie byłby sobą, gdyby tak po prostu przestał jej dokuczać; stęsknił się za nią trochę, a przygryzanie jej było najlepszym sposobem na to, by podkreślić jego braterskie uczucia.
— Bo wiesz — zaczął ze śmiechem na ustach, patrząc na nią bez przerwy.
— Ostatnio — ciągnął w pełen zwłoki i napięcia sposób, drapiąc się po policzku, udając, że głęboko nad czymś myślał. Ostatecznie wzruszył ramionami i uśmiechnął się dokuczliwie.
— Wprowadził się do mnie współlokator; James. Całkiem sympatyczny chłopak. Mógłbym was poznać — zaproponował z uśmiechem, spoglądając na reakcję Fausty.
— Nie znam się na tym, ale chyba całkiem taki niczego sobie ten James. Może by ci się spodobał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz