By
Tyna
|
15:17
|
Obserwowanie trzygłowego psa okrywającego się błękitnymi płomieniami i przy okazji przybierającego ludzką postać, było dla Roweny zupełnie nowym, interesującym doświadczeniem. Patrzyła na niego z kamienną twarzą, bo, prawdę powiedziawszy, odgłos łamiących się kości i smród palonej sierści, przyprawiły ją o mdłości, czego nie chciała pokazywać. Miała wrażenie, że cerber trochę jej zaufał, pozwalając założyć sobie obrożę, więc miała zamiar uniknąć robienia mu jakiejkolwiek przykrości.
– Dzięki...
Dziewczyna tylko skinęła głową, co miało oznaczać coś w stylu "nie ma sprawy" albo "nie ma problemu". Kiedy chłopak przebierał się w jakieś... bardziej przystępne ubrania, dotarło do niej, że spodziewała się czegoś zupełnie innego. Gdy zakładał koszulę, pomyślała o swoim wyobrażeniu ludzkiej formy cerbera i doszła do wniosku, że według niej powinien mieć co najmniej dwa metry wzrostu, szerokie bary, łysą glacę, nie wspominając już o jakiejś charakterystycznej buźce przywołującej na myśl właśnie psa. Tymczasem jej wyobrażenia nijak zgadzały się z rzeczywistością, co nie oznaczało, że była zawiedziona.
Wyglądał dość... interesująco.
Rowena wygodnie usadowiła się na kamieniu. Odwróciła wzrok. Zaczęła podziwiać budynek szkoły, w którym miała nadzieję spędzić jak najmniej czasu. Był dość ładny, elegancki, od razu było widać, że to prestiżowa szkoła. Nie chciała się za bardzo przywiązywać, ale doszła do wniosku, że powinna się przedstawić chociaż imieniem. Była to jedna z zasad, które wpajali jej liczni nauczyciele, gdy jeszcze była mała i chłonęła wszystko, co mówili. Jak dobrze, że to już dawno przeminęło...
– Rowena – oznajmiła cicho; jej srebrne kolczyki połyskiwały w promieniach letniego słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz