Kiedy Gideon odpowiednio przyswoił sobie zaistniałą sytuację, znalazł w sobie coś na rodzaj ulgi. Młody wampir w pewien sposób ucieszył się, że jego lokatorem nie będzie - znów - zaśmierdły wilkołak, który sprawiłby, że po deszczu cały pokój cuchnąłby zmokłym psem a na panelowej posadzce wirowałyby strzępki szorstkiej sierści. Podpierając brodę na dłoni, patrzył na nią wyczekująco i chodź blondynka cały czas mówiła, Anvill słuchał bardziej swoich prywatnych rozmyślań, niż jej. I ów zawiłe, wampirze myśli, zaprowadziły go do prostego wniosku, który rozbrzmiał słowami :
- W sumie to spoko - i choć dialog ten był mrukliwie cichy, wiedział, że ta drobna dusza, siedząca na miękkim materacu wolnego łóżka, w niekomfortowej ciszy zaistniałej sytuacji, usłyszy każde słowo wyjątkowo dobrze.
- Zmęczona? - odmruknął, kiedy wziął do ręki zgnieconą kartkę, świdrując jej treść zimnym, skupionym spojrzeniem. I, o dziwo, wszystko się na niej zgadzało. Tylko, że Gideon wiedział, że musi być to pomyłka, bo pokoje w Nook Of Wolves nigdy koedukacyjne nie były. Mimo wszystko, Anvill nie zamierzał nikomu donosić o tej blondynce. Wydawała się spokojna, więc przecież nie będzie przeszkadzać mu w jego alchemicznych, pozalekcyjnych eksperymentach. Oddał jej więc kartkę i wsuwając dłonie do kieszeni, beztrosko wzruszył ramionami, siadając na krawędzi swojego łóżka.
- Za bardzo cycata jesteś, żeby to mógł być twój pokój - zauważył i ściągnął z siebie bluzę, rzucając ja na niedbale zaścielone łóżko z czarną pościelą.
- No ... Nie. Moje jest to paskudnie zaścielone, więc nie panikuj. Ale pokój jest faktycznie mój - zaakcentował mocno, wplatając długie, blade palce w swoje włosy, powolnie zaczesując je do tyłu.
- Wytłumaczyć? Pewnie, że się da. Zwykła pomyłka w papierologii, mała - rzucił zamyślony, zerkając na nią pełnym skupienia spojrzeniem.
- Ale w porządku. Ja nie doniosę o tej pomyłce. W sumie byłoby ciekawie dzielić pokój z laską. Dziewczyny z reguły chociaż ładnie pachną. Chyba, że jesteś wyjątkiem od reguły? - mówiąc to, tylko westchnął, posyłając jej krzywy uśmiech. Młody wampir wiedział, że na dziś już powinno mu wystarczyć kłopotów, dlatego nie zamierzał dokładać się do szykan na tą blondynkę. Znał umiar i wiedział, że za kolejny wybryk dzisiaj, Pullos trzymałaby go w swoim gabinecie dwie godziny.
- Beznadziejnie? Mała, to się zaczęło tragicznie. Płacz na dziedzińcu, zadarcie z Chaosem, kąpiel w fontannie i wylądowanie w pokoju z gościem, z którym nikt w pokoju nie chciałby być. Nie zazdroszczę takiego pierwszego dnia - nachylił się w jej stronę i wystawił trupio-lodowatą dłoń w jej kierunku.
- Gideon.
- W sumie to spoko - i choć dialog ten był mrukliwie cichy, wiedział, że ta drobna dusza, siedząca na miękkim materacu wolnego łóżka, w niekomfortowej ciszy zaistniałej sytuacji, usłyszy każde słowo wyjątkowo dobrze.
- Zmęczona? - odmruknął, kiedy wziął do ręki zgnieconą kartkę, świdrując jej treść zimnym, skupionym spojrzeniem. I, o dziwo, wszystko się na niej zgadzało. Tylko, że Gideon wiedział, że musi być to pomyłka, bo pokoje w Nook Of Wolves nigdy koedukacyjne nie były. Mimo wszystko, Anvill nie zamierzał nikomu donosić o tej blondynce. Wydawała się spokojna, więc przecież nie będzie przeszkadzać mu w jego alchemicznych, pozalekcyjnych eksperymentach. Oddał jej więc kartkę i wsuwając dłonie do kieszeni, beztrosko wzruszył ramionami, siadając na krawędzi swojego łóżka.
- Za bardzo cycata jesteś, żeby to mógł być twój pokój - zauważył i ściągnął z siebie bluzę, rzucając ja na niedbale zaścielone łóżko z czarną pościelą.
- No ... Nie. Moje jest to paskudnie zaścielone, więc nie panikuj. Ale pokój jest faktycznie mój - zaakcentował mocno, wplatając długie, blade palce w swoje włosy, powolnie zaczesując je do tyłu.
- Wytłumaczyć? Pewnie, że się da. Zwykła pomyłka w papierologii, mała - rzucił zamyślony, zerkając na nią pełnym skupienia spojrzeniem.
- Ale w porządku. Ja nie doniosę o tej pomyłce. W sumie byłoby ciekawie dzielić pokój z laską. Dziewczyny z reguły chociaż ładnie pachną. Chyba, że jesteś wyjątkiem od reguły? - mówiąc to, tylko westchnął, posyłając jej krzywy uśmiech. Młody wampir wiedział, że na dziś już powinno mu wystarczyć kłopotów, dlatego nie zamierzał dokładać się do szykan na tą blondynkę. Znał umiar i wiedział, że za kolejny wybryk dzisiaj, Pullos trzymałaby go w swoim gabinecie dwie godziny.
- Beznadziejnie? Mała, to się zaczęło tragicznie. Płacz na dziedzińcu, zadarcie z Chaosem, kąpiel w fontannie i wylądowanie w pokoju z gościem, z którym nikt w pokoju nie chciałby być. Nie zazdroszczę takiego pierwszego dnia - nachylił się w jej stronę i wystawił trupio-lodowatą dłoń w jej kierunku.
- Gideon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz